Od kilku miesięcy mamy sporo telefonów z prośbą o interwencję, postanowiliśmy więc w miarę naszych możliwości nagłaśniać sprawy, nawet jeżeli komuś wydają się błahe i czasami dotyczą indywidualnych przypadków.
Pierwszy z długiej listy przypadków. Idealnie pasuje tu powiedzenie : dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Zadzwoniła do nas kobieta prosząc o interwencję w sprawie jej koleżanki. Więc poszedłem. Budynek komunalny, wejście od ulicy, w korytarzu ciemno, wąskie drewniane schody na piętro, bo mieszkanie na poddaszu.* Zapukałem do drzwi, otworzyła mi Pani, twarz znajoma - miasteczko przecież małe, Pani też mnie oczywiście poznała i po chwili już wyjaśnia gdzie mamy możliwość nie raz się spotkać.
Pani Ania** bardzo miła, choć kiedy przechodzi do opowieści w głosie czuć zdenerwowanie i pojawia się niespokojny oddech. W mieszkaniu czysto, tym bardziej nabiera to znaczenia w kontekście dalszej historii. Zaprasza mnie do pokoju, w którym mimo iż już po 8:00 w łóżku leży dwójka dzieci. Jak się okazuje młodszy syn przewlekle chory, a starsza córka akurat właśnie podłapała przeziębienie.
Od pierwszej chwili widać na czym polega problem, ale kiedy Pani Ania zaczyna rzucać światło na wydarzenia cała sprawa nabiera dodatkowych rumieńców.
Pani Ania w wakacje własnym sumptem, uzbierawszy parę złotych zrobiła w pokoju remont. Wyrównała ściany, sufit wyłożyła kasetonami, a na najdłuższej ścianie pokoju położyła tapetę. Aha, nie wspomniałem, że Pani Ania samotnie wychowuje wspomnianą dwójkę dzieci i jak to często bywa z takimi kobietami jest bardziej zaradna życiowo niż większość mężczyzn. Tak więc, żeby nie było wątpliwości tą tapetę położyła sobie sama. Moim zdaniem bez zastrzeżeń.
Jakiś czas temu okazało się, że w skutek rotacji mieszkaniowej, zwolniła się powierzchnia mieszkaniowa obok i zarządca zaproponował Pani powiększenie mieszkania o tą część. Pani Ania była zachwycona, bo dzięki temu dzieci mają szansę na własny pokoik, co bardzo pozytywnie może wpłynąć na ich rozwój emocjonalny. Wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że Pan z PGKiM (zlituję się nad człowiekiem i nie wymienię Go z nazwiska) zlecił robotę przebicia się przez ściankę działową, w celu połączenia obu pomieszczeń, jakiemuś partaczowi, których to ja lubię nazywać określeniem FACHURA. Nie wiem, nie zweryfikowałem, czy wspomniany pożal się Boże specjalista-budowlaniec jest pracownikiem uwielbianej przez mieszkańców spółki komunalnej (piszę tak z ironią, bo lista interwencji w której przewija się nazwa PGKiM jest dłuższa niż kartka w moim niemałym notesie), czy też jest to podwykonawca. Nie mniej z pozoru wydawałoby się, że prosta robota została zabezpieczona organizacyjnie w sposób bardzo przemyślany, bo Pani Ani na czas remontu zapewniono nawet zakwaterowanie.
Kwestia w tym, że cała robota jaką trzeba było wykonać, to przebić ściankę, oprawić futrynę drzwi wewnętrznych, ogipsować, okleić nową tapetą tylko tą jedną powierzchnię ściany, z drugiej strony zaś tylko zagipsować, wyrównać i posprzątać po sobie., nie wspominając o kratce wentylacji grawitacyjnej, ot i cała robota. Żeby nie narazić się na zarzuty, że znowu znam się na wszystkim najlepiej, choć kilka remontów mam za sobą, zapytałem kolegę, wielu mieszkańcom miasta znanego i cenionego specjalistę od takiej roboty: ile by Ci to zajęło, zrobić to jak należy? Wysłuchał mnie, zobaczył zdjęcia i powiedział: "jakbym wszedł z Arturem o 8:00 to na 20:00 nas już by nie było, ale nie byłoby też śladu, że tam byliśmy, no może po za tym że byłyby drzwi" - i wszystko w temacie.
Partacze grzebią przy tym któryś dzień, narobili syfu, rozpie....li pół pokoju, uszkodzili kasetony na suficie, folie ochronne przykleili do tapety tak, że zrywając ją zerwali razem z tapetą (a przy okazji widać że tapeta była bardzo solidnie przyklejona!), futryna jest oprawiona tak, jakby to robiła moja 12 letnia córka, gładź wokół futryny zaciągnięto na wspomnianą tapetę (bo co mnie to obchodzi, że za kilka tygodni wszystko odparzy!), progu nie ma - "Pani se sama założy (...)" - akurat patrząc na wykon to chyba będzie najlepsze rozwiązanie.
Pani Ania poszła z interwencją do Pana z PGKiM (do tego z wąsem, jak powyżej napisałem zlituję się i nie wymienię nazwiska) - w uproszczeniu Pan ją "olał" - pewnie wyszedł z założenia - co mi tu będzie baba dupę zawracać. Więc poszła wyżej do Pani Sekretarz Dąbek się żalić, źle trafiła, bo Pani Dąbek zdaje się, że dawno empatii się wyzbyła. W końcu Pani Ania zaczęła straszyć, ze do mediów pójdzie i ktoś się zlitował, przyszedł Pan fachura i powiedział, Pani pojedzie tera ze mną do sklepu, wybierze se tapetę i ja z łaski swojej zrobię Pani tą ścianę. Tyle, że Pani Ania jak ma to zrobić w tygodniu skoro dwójka dzieci na głowie i praca na co dzień. Patrząc na dotychczasowe wykonanie to ja też Ją zaczynam podświadomie rozumieć, czy ta lwia przysługa fachury przysłanego przez PGKiM nie skończy się tym, że święta będą w hotelu spędzać?!
Pani Ani na niczym tak bardzo nie zależy jak na tym, żeby tylko ktoś to ogarnął, żeby wyglądało jak należy, żeby mogła w spokoju święta Bożego Narodzenia z dziećmi spędzić, a nie w pyle gładzi z synem alergikiem, który kilka razy dziennie musi mieć robione inhalacje.
Mam gorącą prośbę do "Pana z wąsem z PGKiMu" weź Pan do cholery, kup Pan tej tapety, w kolorze uzgodnionym z Panią Anią i wyślij człowieku jakiegoś ogarniętego człowieka (a macie takich, nie będę wymieniał), co wejdzie tam od rana i w południe skończy pozostawiając po sobie czyste pomieszczenie, a rodzinie kup choinkę i czekoladę w ramach zadość uczynienia za nerwy i bałagan całkiem niepotrzebny.
Resztę pomieszczeń nowo otrzymanych, tych za drzwiami, Pani Ania w miarę swoich skromnych możliwości finansowych i czasowych postanowiła zagospodarować po nowym roku. Mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy jej w tym pomogą.
Wszystkiego dobrego Pani Aniu, Spokojnych i udanych Świąt Bożego Narodzenia.
Poniżej galeria zdjęć - wyrażam zgodę, żeby sobie FACHURA pobrał je na stronę www w celu pochwalenia się swoimi umiejętnościami.
* adres do wiadomości redakcji, zainteresowani i opisani w artykule znają go
** imię zmienione, prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji