top of page

Kilka bombek z zeszłego roku.

Nikt już nie ukryje, nie schowa i nie przykryję osłoną tajemnicy faktu, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. No bo jak?

Jeśli w co drugim sklepiku mamy zwieszone ozdoby świąteczne, w każdym hipermarkecie biją nam w oczy świąteczne promocje, okazje i inne zagrania marketingowe, a za każdym rogiem czuć już ten specyficzny aromat Bożego Narodzenia unoszący się powoli, majestatycznie i apatycznie ku górze, ku naszym nozdrzom.

Wszystko zaczyna przypominać nam o dacie 24 Grudnia.

Kompletnie wszystko!

W centrach handlowych wiszą ogromniaste bombki dyndające tuż nad naszymi głowami, które jeszcze bardziej nakręcają nas na dziki szał zakupów. Ludzie zaś, jakby za ich groźbą biegają od sklepu do sklepu, od witryny do witryny.

Tu ktoś szarpie, rozciąga, przygląda się jakości materiału bluzki.

Tam ktoś kartkuję strony popularnej powieści. Nie czytał, nie wie… ale pani przy kasie polecała.

Gdzieniegdzie cichociemni konsumenci przesuwają się przy ścianach z wypełnionymi torbami jak uchodźcy, uciekinierzy – splądrowali i uciekają, jak prawdziwi zwycięscy.

Szał nad szałami!

A ja siedzę teraz w domu i myślę, czy zawiesić te kilka bombek z zeszłego roku… siedzę i myślę. Wychodzę na dwór i spaceruję po lekko oblodzonych chodnikach, dróżkach i wdycham mroźne powietrze, a wypuszczam obłoki pary.

Chodzę i chodzę.

bottom of page