Kilka zdań wstępem. Poniższy tekst napisałem przed rokiem. Dojrzał żeby go opublikować. Dziś mało kto pamięta, jak wiele emocji wzbudzała przyjęta przed rokiem ustawa. W międzyczasie na ekrany kin wyszedł film "Snowden" ukazujący, jak olbrzymią kontrolę nad siecią internetową mają rządy i największe korporacje.
Adam co trzeba zrobić, żeby ukryć swoje działania w internecie, żeby Oni nie mogli mnie podglądać? Już po raz kolejny ktoś mnie o to zapytał, jakbym miał to wiedzieć. Oczywiście schlebia mi, że znalazło się kilka osób, w oczach których jestem wiarygodnym źródłem w tym temacie. Nie czułbym się na siłach udzielać porad gdyby nie to, że wiem jak uniknąć problemu obawy kontroli w internecie. Jaki to sposób? Już za chwilę odpowiem.
Nim dojdziemy do sedna cała awantura ostatnich tygodni w tym temacie jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Na szczęście po za fragmentami online nie oglądam tv, ale po skali postów na Facebooku i artykułów na portalach domyślam się, jakie przekazy płyną z ekranów i spodziewam się, że właśnie ten wielokanałowy przekaz po raz kolejny wzbudził w ludziach falę obaw naruszania własnej prywatności. Obawy te wyrażają ludzie ze skrajnie różnych grup wiekowych, skrajnie różnych grup zawodowych, a wykształcenie kompletnie nie ma znaczenia, bo tego typu dyskusje obserwuje na forach "zwykłych" ludzi, jak i ludzi z branży "internetowej". Co najwyżej w dyskusjach tych drugich pojawia się więcej skomplikowanych technicznych określeń na te same metody działania. Na bok odkładam kwestię podsłuchów telefonów, chociaż otrzemy się i o ten wątek. Nim jednak dojdę do meritum, zadajmy sobie pytanie, dlaczego wyrażamy takie obawy? Tak drogie naszemu sercu jest prawo do prywatności? Czy może jednak podejmujemy w sieci działania, które w naszym przekonaniu nie są zgodne z powszechnie przyjętymi normami etycznymi w naszym kręgu społecznym? Hm... chyba coś w tym jest, nie będę ciągnął tego wątku, ale uważam że nasza świadoma lub nieświadoma dwulicowość wywodzi się w prostej linii z zasad wyznania katolickiego, które taką dwulicowość w nas kształtuje w przeciwieństwie do surowości zasad wyznań reformowanych.
Tak wiem, do sedna. To jaki to sposób? Prosty, nie używać internetu. Zawiedziony? Nie da się? Uwierz, da się! No dobra jeśli jeszcze czytasz dalej ten tekst i nie zamknąłeś strony, to zacznijmy poważniej. Przyjmując, że ze względów społecznych nie możesz przestać korzystać z internetu to jedyne rozwiązanie, jakie Ci pozostaje to mieć to gdzieś! Jeśli zaglądasz na strony porno, albo flirtujesz w tajemnicy przed partnerem na portalach randkowych lub czynisz inne bezeceństwa urągające zasadom wiary, której publicznie hołdujesz, musisz pogodzić się z możliwością ujawnienia tych informacji albo zaprzestać takich działań. Już słyszę te gromy wybitnych specjalistów komentujących, jak to jest na wielu forach, że się nie znam, że można korzystać z ZenMate, albo z Tor'a, albo jeszcze najlepiej za jedyne sto parę złoty netto miesięcznie skorzystać z usług odpowiedniej firmy, która "w uproszczeniu" zakoduje twój sygnał tak, że nikt się nie dowie co robisz, a jeśli będzie chciał się dowiedzieć, to firma ta uprzedzi Cię o tym. Odpowiem Wam tak, jesteście totalnymi idiotami, jeśli zamierzacie wydawać tyle pieniędzy na jakąś firmę. Ja wezmę tylko połowę tego za ten sam zakres usług, czyli za robienie z Was idiotów.
Skąd tak jednoznaczna opinia? Żeby chociaż podjąć próbę zdobycia odrobiny prywatności w sieci musimy wrócić do zrozumienia podstawowych zasad rządzących w internecie. Najpierw musisz zdecydować, którą z zasad uznajesz, twoim przodkiem jest Adam i Ewa, czy człekokształtna małpa. Jeśli uważasz za prawdę to pierwsze to dalsza lektura nie ma sensu. Swoją drogą nie zastanawiało Cię nigdy jak to jest, że powszechnie od blisko 200 lat uznaną naukowo teorią jest darwinizm, a większość z ludzi dalej wierzy w Boga? Ale to na inny post. Koniec z dygresją.
Będziesz oczywiście zaprzeczał, że znajdujesz się w tej grupie, ale 82% użytkowników google uważa, że google to międzynarodowa organizacja pro bono mająca na celu jak najsprawniejszy przekaz informacji między użytkownikami, 97% Polaków korzysta z wyszukiwarki google, z tego 78% nie jest w stanie wymienić bez chwili zastanowienia nazwy innej wyszukiwarki, blisko 70% użytkowników internetu nie odróżnia pojęcia wyszukiwarki od przeglądarki. Idąc dalej blisko 46% użytkowników internetu korzysta z Chrome. 56% wszystkich użytkowników nie jest w stanie wytłumaczyć własnymi słowami co to jest cookies i tyle samo nie jest w stanie podać orientacyjnie daty, kiedy ostatni raz usuwało je z przeglądarki i teraz najlepsze 84% użytkowników wyszukiwarki google nie wie, że ona również zapisuje historię naszych wyszukiwań i nigdy jej nie usuwała. Oczywiście zakładam, że Ty to wszystko wiesz, że regularnie (to pojęcie względne i bardzo umowne) usuwasz historię z przeglądarki i wyszukiwarki wraz z wyszukiwaniami mobilnymi. Oczywiście zakładamy naiwnie, że po usunięciu historii z wyszukiwarki i przeglądarki te dane są usuwane z serwerów giganta. Swoją drogą to ciekawe, jak ewoluuje proces utrudniania tych działań, kiedyś wystarczyły 3 kliknięcia, dziś 9 (tylko mi nie piszcie, że można to zrobić skrótem klawiszowym). Po co to wszystko piszę? Żeby Wam uświadomić, że jesteście na co dzień nieświadomie inwigilowani przez międzynarodowe korporacje, na działania których nie macie żadnego wpływu, a obawiacie się własnego rządu wybieranego w demokratycznych wyborach. Jeszcze raz, nie wiem, czy macie świadomość że nie kasując historii swoich działań, wykonując kolejne otrzymujecie wyniki wyświetleń dostosowane do waszych oczekiwań (wg. założeń skomplikowanych algorytmów wyszukiwarki), a nie te które faktycznie, w czasie rzeczywistym pojawiają się w wynikach wyświetleń. Sprawia to, że nawet dwie osoby, w tej samej lokalizacji (bo trzeba również pamiętać że lokalizacja i sposób łączenia się z siecią ma również wpływ na wyniki na ekranie) mogą otrzymać te same informacje, ale w różnej kolejności co w oczywisty sposób wpływa na ich absorpcje przez użytkownika. Powtórzę więc pytanie, po co to piszę? Tylko z pozoru jest to kolejna dygresja. Oglądaliście film Ex Machina? Jeśli nie obejrzyjcie, jeśli tak obejrzyjcie jeszcze raz. Z 99% pewnością każdy producent elektroniki (telefonów, komputerów, tabletów, smart tv i wszystkiego co jest dziś smart), w porozumieniu z producentami oprogramowania do nich inwigiluje legalnie i nielegalnie nasze działania, a ostatnie lata pokazują, że jeśli uznają to za biznesowo korzystne, dzielą się tymi informacjami i współpracują z rządami państw. Macie najlepsze przykłady ws. uchodźców i oficjalnej współpracy google i facebooka z rządami.
Za każdym razem kiedy łączycie się z siecią, musicie zapomnieć o anonimowości. Dla 99,8% użytkowników nie istnieje taka możliwość! Pamiętajcie, że jesteście rozpoznawalni w sieci nie tylko mówiąc kolokwialnie po łączu, ale również po numerze imei urządzenia i najczęściej kompilacja tych dwóch informacji gubi naiwniaków grożących zamachami bombowymi. Jakim poziomem naiwności trzeba się wykazać, sądząc że jak włożysz do telefonu kartę prepaid i wyślesz lub zadzwonisz z groźbą zamachu, a następnie usuniesz kartę i wyrzucisz, zastępując ją inną by zadzwonić do żony, nie zostaniesz ujawniony? Można zapytać tylko ile to minut zajmie policji? Sądzę że od kilku do kilkunastu, to zależy jeszcze od kilku innych czynników, m.in. od tego ile BTSów przez ten czas "zaliczyłeś"? Pozostały czas na wolności to tylko ten, który zajmie przedstawicielom organów ścigania namierzenie twojej aktualnej lokalizacji.
Jednak istnieje sposób na bycie anonimowym, ale nie jest on ani prosty (łatwy w realizacji) ani tani. To dokładnie tak jak w życiu, jak coś przychodzi łatwo, albo jest tanie, to prawie na pewno nic nie jest warte.
Jeszcze zanim do tego przejdę, spróbuję Wam zobrazować skalę inwigilacji, jakiej podlegamy za każdym razem łącząc się z siecią. Przeglądając strony właściciel przeglądarki, większości zalogowanych programów oraz oczywiście właściciel programu operacyjnego może włączyć kamerę w twoim laptopie i/lub nagrywać dźwięki z otoczenia, nawet jeśli zakryjesz kamerę i zakleisz mikrofon właściciel przeglądarki jest w stanie zdobyć informacje jaką masz płeć i jaki jest twój faktyczny stan psychofizyczny w tym momencie. To nie sci-fi, to informacje powszechnie dostępne, obliczają to specjalne algorytmy na podstawie ruchu kursora po ekranie, tempa naciskania klawiszy klawiatury i myszy oraz scrollowania.
Celowo już nie wspominam takich oczywistości jak to, że właściciel programu operacyjnego czy przeglądarki rejestruje, jakie oprogramowanie ściągasz i z jaką częstotliwością je wykorzystujesz, po czym m.in jest w stanie określić jaki wykonujesz zawód mimo, że na koncie społecznościowym zarejestrowałeś się jako 20 letnia tancerka baletowa. Ktoś zada pytanie, skoro to wszystko o mnie wiedzą, to dlaczego tolerują moją piracką wersję Office albo gigantyczną kolekcję nielegalnych filmów. Bo jest to im na rękę, lepiej kogoś kontrolować niż stracić klienta. Nie jesteś ich klientem? Jesteś, a jeśli nie masz tej świadomości to tym lepiej.
No dobra. Święty gral dla tych, którzy przebrnęli dotąd przez ten tekst. Jeśli czytasz dalej to jesteś w zdecydowanej mniejszości, bo już przeszło 80% Tych którzy zaczynali czytać z Tobą zamknęło tą stronę :D . Jeśli jednak jesteś tak uparty, to powiem Ci, jak utrudnić komukolwiek rozpoznanie Cię w sieci. Na wstępie przestań wpisywać już takie zapytania w wyszukiwarkę. Usuń historię przeglądania z przeglądarki i wyszukiwania z wyszukiwarki. Pamiętaj zrobić to samo na smartfonie. Odłóż sobie tak z 10 000 zł. Wsiądź do pociągu i pojedź do miasta, w którym nigdy nie byłeś, wynajmij pokój w hotelu i rozejrzyj się po małych sklepach komputerowych, lombardach, co mają na stanie. Następnie upatrz sobie postronną osobę (może jakiegoś menela, tylko żebyś dawał radę go ogarnąć) i zaproponuj mu 100 za to że wejdzie do wybranego sklepu i kupi lapaka za 2-3 tyś zł (wiem może być kłopot, dlatego pisałem żebyś dawał radę go ogarnąć, inaczej możesz tej kasy już nigdy nie zobaczyć), zakładamy że kupiłeś co chciałeś (możesz to zrobić inaczej ale musisz zachować pełną anonimowość, nie możesz pójść do Saturna i kupić samemu sprzęt, dlaczego? Jeśli zadajesz takie pytania, to podziwiam Cię, że to jeszcze czytasz). Zakładamy że mamy sprzęt, pamiętaj zaraz po zakupie wyjąć baterię z urządzenia. Możesz włączyć sprzęt dopiero w miejscu gdzie masz 100% pewność, że nie ma żadnej sieci wi-fi, po włączeniu należy usunąć program operacyjny. Kolejna wycieczka, do kolejnego miasta, podobne działanie ale tym razem musisz wejść do tego małego sklepu komputerowego/punktu usługowego i ładnie poprosić o wgranie nowego Windowsa, no chyba że ogarniasz Linux - twoja decyzja. Taka usługa nie powinna być ani nazbyt droga, ani nazbyt czasochłonna, więc jeśli Pan za ladą nie będzie zadawał za dużo pytań i spełni prośbę, możesz wracać do domu. Sugerowałbym jednak sprawdzić najpierw, czy standardowe ustawienia nie mają włączonego wi-fi. Najlepsze są laptopy, które mają fizyczny przycisk wyłączania tej funkcji. Inaczej w drodze do domu twój komputer będzie zostawiał okruszki wprost do drzwi domu. Jak już masz komputer i oprogramowanie trzeba się połączyć z siecią, tu pójdzie łatwiej. Wybierz sobie miejsce, w którym nie ma kamer i w drodze na to miejsce również nie ma kamer, a za to jest dobrej jakości wi-fi. Super jak masz umiejętności, albo masz nieuważnego sąsiada i możesz korzystać z jego łącza.
Pamiętaj jednak, że nigdy ale to nigdy nie loguj się na którekolwiek z dotychczasowych kont email, nigdy nie loguj się z tego komputera do żadnych stron które wymagają twojej prawdziwej autoryzacji np. stron banków albo urzędów. Nigdy nie miej ze sobą telefonu komórkowego, którego używasz na co dzień, chyba że wszedłeś w jego posiadanie na podobnej zasadzie jak komputera i masz w środku kartę prepaid, którą po opuszczeniu wybranego miejsca, zawsze wyjmiesz z telefonu, a telefon ma również wyjmowaną baterię, którą również wkładasz do niego wyłącznie w tym miejscu. Pamiętaj, by za każdym razem przed wyłączeniem sprawdzić smartfon, czy ma wyłączone wi-fi. Nie używaj tych samych, albo podobnych haseł, które używasz na "prawdziwym" komputerze. Jeśli korzystasz ze sprzętu w domu, to upewnij się że kiedy to robisz twój komputer nie zgłasza się do wi-fi telefonów twoich najbliższych, albo kolegi który właśnie wchodzi do twojego domu. I jeszcze raz, nigdy ale to nigdy nie wolno Ci się z niego logować do jakiejkolwiek aplikacji z autentycznymi danymi osobowymi. Wówczas jeśli będziesz skrupulatny do czasu popełnienia pierwszego błędu, możesz korzystać z sieci całkiem anonimowo. Warto? To zależy, jak w każdym innym przypadku - od potrzeby.
Zdecydowanie najskuteczniejszą metodą jest nie robić rzeczy, których się później wstydzimy, albo nie wstydzić się tego co robimy.