top of page

Jak duża musi być wyobraźnia nauczyciela?

Jeśli jesteś rodzicem to wiesz, że wyobraźnia dziecka nie zna granic, jaka więc musi być wyobraźnia wychowawcy mającego pod sobą grupę dzieci?

Dlaczego o to pytam? Tak mnie naszło po przemyśleniach sytuacji, jaka miała miejsce w naszym mieście pod koniec września ubiegłego roku. Mija piąty miesiąc, jak pierwszy rodzic zgłosił nam tą sprawę. Zacznijmy więc od początku.


Dzwoni do mnie Pan Janusz i mówi:

- Dzień dobry, jestem ojcem dziecka chodzącego do szkoły podstawowej nr X. Moje dziecko wróciło ze szkoły i opowiada historię, która nas bardzo zbulwersowała. Dzieci z klasy naszego syna były wraz z inną klasą na sprzątaniu świata. Poszli w dwie klasy sprzątać z nauczycielkami.

- Red. - No tak, ale co w tym dziwnego, tak się chodzi od niepamiętnych czasów?

- No dobra, ale oni poszli sprzątać stadion.

- Red. - No gdzieś musieli iść sprzątać?

- Ja rozumiem, nie mam nic przeciwko samemu sprzątaniu ale to co miało tam miejsce w trakcie tego sprzątania jest nie do pomyślenia!

- Red. - Dobra już Panu nie przeszkadzam, proszę wyjaśnić.

- Proszę Pana one poszły na ten stadion tam zaraz po tym koncercie, no tym ostatnim (dopisek Redakcji: Summer Dying Loud 2016) i moja córka opowiada, że ona tam sprzątała prezerwatywy, a jej koledzy i koleżanki biegały ganiając się ze znalezionymi strzykawkami. (dop. red.: zrobiło mi się słabo)

Rozmowa trwała trochę dłużej, później była druga i trzecia. Później udało mi się tą informację skonfrontować z kolejnymi rodzicami dzieci, które uczestniczyły w tym sprzątaniu. Fakty potwierdziły się. Dwie klasy jednej ze szkół podstawowych poszły z dwiema wychowawczyniami sprzątać na terenie MOSiRu i było to w tygodniu po Summer Dying Loud 2016. Nie wiem, nie weryfikowałem, czy tylko te dwie klasy były na tym terenie sprzątać. Dzieci sprzątając niejednokrotnie znajdowały rozpakowane prezerwatywy, strzykawki z igłami oraz tzw. dilerki. Dzieci były na tyle duże, że wiedziały co podnoszą z ziemi (w dzisiejszych czasach to pewnie nawet w zerówce wiedziałyby co to jest i do czego służy). Jak to bywa z dziećmi w takich sytuacjach chłopcy rozbawieni ganiali się z prezerwatywami, straszyli wzajemnie strzykawkami, była "pełna radocha". Jak blisko było tragedii? Pozostawiam to Waszej wyobraźni...

Cała sytuacja podobno przebiegała przy biernej reakcji opiekunów i to jest bulwersujące, ale zaznaczę, opis sytuacji znamy wyłącznie z relacji dzieci i ich rodziców, więc nie czynię tu zarzutu nauczycielkom. Jako doświadczony instruktor zdaję sobie sprawę, że nie sposób w pełni kontrolować grupę dzieci, która rozbiegła się po większym terenie.

Początkowo byłem tymi opowieściami wstrząśnięty, ale za namową redakcji i po dłuższych przemyśleniach postanowiłem odłożyć napisanie tego artykułu na później. Dziś patrzę na to z mniejszymi emocjami. Ciszę się faktem, że żadne z dzieci nie zostało zadrapane. Pozostało we mnie jednak kilka pytań, które pozostawię tym razem bez odpowiedzi, a cała sytuacja niech będzie poważną przestrogą dla grona pedagogicznego. Jak doszło do sytuacji, że dzieci poszły sprzątać akurat ten teren? Bo jeśli miała miejsce sytuacja, iż ktoś kazał dyrekcji i/lub nauczycielom iść specjalnie tam, to podpada to pod kilka paragrafów Kodeksu Karnego. Przyjmijmy więc założenie, że Panie nauczycielki nie poszły tam z dziećmi z polecenia tylko z braku wyobraźni. Przyjmijmy, że był to niefortunny zbieg okoliczności. Teren po koncercie był wysprzątany przez odpowiednie służby i tylko dziecięca wścipskość, a jak kto woli skrupulatność i dociekliwość sprawiły, że dzieci te gdzieś w krzakach znalazły takie rzeczy.

Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie pisze tego tekstu jako osoba chcąca przyłożyć rękę do likwidacji tego festiwalu. Jego nazwa pojawia się tutaj niejako przypadkowo, bo całe zdarzenie mogłoby się rozegrać w każdym lasku, lub na wielu zaśmieconych polach, ale jednak miało miejsce na terenie MOSiRu. Trzeba wiele dobrej woli, żeby przyjąć ciąg zdarzeń za przypadkowy.

Skupmy się jednak na zapobieganiu w przyszłości takim zdarzeniom nie rozgrzebując już przeszłości. Wyciągnijmy wszyscy wnioski z tego zdarzenia. Sama idea sprzątania terenów otwartych przez dzieci tak zakorzeniła się w społeczeństwie, że trudno byłoby teraz jej zabraniać. Trzeba jednak wyczulić nauczycieli i dyrekcje wszystkich szkół, że dzieci muszą przejść klikuminutową, precyzyjną lekcję, jak mają się zachować znajdując niebezpieczne lub podejrzane przedmioty. Dzieci muszą wiedzieć, że mają oznaczyć takie miejsce i/lub zawołać niezwłocznie opiekuna. Opiekunowie muszą wiedzieć, że jeśli taka "znajda" powtarza się na określonym terenie trzeba go opuścić, a miejsce musi być wysprzątane przez wykwalifikowanych pracowników.

W końcu trzeba się wykazać drodzy pedagodzy większym poziomem wyobraźni i pomyśleć dwa razy nim się wybierze teren do sprzątania.

Ostatnie spostrzeżenie, ostatecznie to dyrektor MOSiRu odpowiada za bezpieczeństwo przebywających tam osób, które zachowują się zgodnie z regulaminem. Nie znam zasad rozliczeń i odpowiedzialności, ale ktoś musi odpowiadać za doprowadzenie terenu do stanu sprzed koncertu, jaki to by nie był koncert. Dopiero 2 tygodnie temu, przy innej sytuacji doszły do mnie informacje, że okoliczni mieszkańcy jeszcze długo po wspomnianej imprezie zgłaszali, że teren wokół stadionu jest zaśmiecony. Coś było więc z odbiorem terenu na rzeczy.

Idzie wiosna. Za chwilę w szkołach ponownie ktoś wpadnie na pomysł wysłania dzieci na ekologiczną lekcję sprzątania w teren. Przemyślmy wszyscy..., rodzice, nauczyciele i dyrekcje, jak to zrobić, by nie doszło do tragedii.




****************

Zmieniłem imiona i pewne szczegóły, które jednak nie mają znaczenia na faktyczny przebieg zdarzeń. Nie podaję w jakiej to było szkole, szanując prośbę rodziców, wyrażających obawy stygmatyzowania. Dziękuję rodzicom za wykazane zaufanie.


bottom of page