top of page
Adam Ruda-Rożniakowski

Pandemia, COVID19, politycy, strach, gospodarka i nakazy administracyjne.

Pandemia, COVID19, politycy, strach, gospodarka, światopogląd, publikacje medialne, nakazy administracyjne, nic z tego nie zwalnia nas z samodzielnego myślenia.

Na co dzień spotykam się z rzeczywistością, w której ludzie to co usłyszą w telewizji to uznają za fakty, a osoby widziane na ekranie uznają za autorytety. Za każdym razem proszę Was żebyście myśleli samodzielnie. Osoby w Tv nie zawsze są tam pokazywane dlatego, że są mądrzejsze od Was. To tak, jak z poziomem wykształcenia, ma ono znaczenie dla posiadanej wiedzy, ale nie każdy profesor jest mądrzejszy od sprzątaczki. Najważniejszą rzeczą w dzisiejszym świecie to po pierwsze chęć zdobywania wiedzy i po drugie umiejętność pozyskiwania jej z różnych źródeł tak, by potrafić samodzielnie oceniać wiarygodność przekazu.

Zawsze zakładam, że każda grupa odbiorców ma swoją specyfikę, tak jest z widzami TVNu i TVP, tak też jest z czytelnikami AleksandrowOnline, pośród których uważam, że jest więcej inteligentnych ludzi niż średnio w całym społeczeństwie.

Macie Google sprawdźcie więc rozmiary koronawirusów, które są i tak jednymi z większych wirusów, następnie sprawdźcie jaki jest przeplot nici w dobrej jakości bawełnie jednosplotowej, bo raczej nikt nie używa dwusplotowej (bo za droga jest), do szycia maseczek, już przemilczę splot szalika.

Żeby oddać sens, czy jak kto woli nonsens noszenia masek, a ma problem z wyobrażeniem sobie matematycznej skali wielkości, możne przeprowadzić eksperyment: nasypcie sobie pół wiadra piasku i sypnijcie jego zawartością przez siatkę ogrodzeniową. Ponieważ niektórzy zaraz oburzą się, że wirus przemieszcza się na cząstkach (nie mylić z cząsteczką H2O) wody, to możecie sobie do wiaderka z piaskiem dolać wody. Tyle ile zatrzyma się piasku na drucie siatki tyle wirusów zatrzyma kolorowa szmatka na twarzy. Następnie możecie kopnąć nogą w siatkę. Odda to sytuację drgań maski noszonej na twarzy i działania grawitacji, której ulega każda cząstka posiadająca masę, więc tyle wirusów opadnie z maski ku podłożu tuż wokół twarzy. Nie tłumaczę matematyki kwantowej, to są podstawy z biologii i fizyki na poziomie 7 klasy szkoły podstawowej. Tyle warte dokładnie jest noszenie tkanin nieatestowanych. Przy czym skuteczność masek chirurgicznych też nie jest 100 procentowa, zakłada się, że jest na poziomie 80%. Natomiast 90 kilka procent skuteczności mają maski ffp3 (różnice zależą od jakości wykonania przez producenta) tylko nie o nich tu teraz mowa, bo mało kto posiada jeszcze maski o takim parametrze w ilości pozwalającej zmieniać je na bieżąco. Noszenie masek z tkanin bawełnianych ma dokładnie taką skuteczność, jak noszenie kaszkietu przy -30 st., czubek głowy nam ogrzeje, ale uszy i tak odmrozimy.

Uprzedzając te wszystkie komentarze o tym jak koszulka bawełniana powstrzyma częściowo rozpylany ze sprayu płyn przypomnę, że jeśli czegoś nie widzimy to nie oznacza, że to nie istnieje. Odnoszę to do tej ilości tego symbolicznego piasku, który zobaczycie jak przelatuje przez siatkę ogrodzeniową, ale wirusów już nie dostrzeżecie.

Pisze o tym wszystkim żebyście mieli świadomość, że mimo maseczki musicie dalej zasłaniać usta kaszląc, musicie wiedzieć, że powszechny obowiązek zasłaniania twarzy, jak powiedział minister "szalikami albo chustką" ma bardziej za zadanie poprawy nastrojów społecznych, a nie efektywnego powstrzymania pandemii. Dalej dbajmy o higienę, pierzcie te kolorowe szmatki za każdym razem wracając do domu w temperaturze powyżej 60 stopni Celsjusza. Myjcie ręce, zachowujcie odstępy i nie popadajcie w paranoje, bo to przekłada się na publikacje mediów i irracjonalne zakazy władzy, jak zakaz wejścia do lasu.

W moim przekonaniu rząd słusznie postanowił luzować zakazy, zobaczymy jak będzie wyglądał kalendarz drogi do normalności. Normalności gospodarczej, bo z punktu medycznego, moim zdaniem, będziemy w okolicach 20-25 kwietnia obserwatorami olbrzymiego przyrostu zachorowań, a tym samym i zgonów. Będzie to skutkiem Wielkanocy, kiedy setki tysięcy Polaków spotkało się przy świątecznym stole, a inne setki tysięcy spośród nas zaraziło się podczas przedświątecznych intensywnych zakupów. Już sobie wyobrażam, jak opozycja i jej zwolennicy będą za tydzień krzyczeć o dramacie i przenoszeniu wyborów, ale mimo, że nie jestem zwolennikiem rządzących uważam, że bez powrotu do normalności konsekwencje izolacji społecznej, a przez to problemów gospodarczych będą miały tragiczniejsze skutki niż kilka tysięcy zgonów z powodu COVID19. Obserwuję wokoło skalę rosnących problemów i myślę, że rządzący też mają tego świadomość.

W końcu to prowadzący firmy wypłacają pensje nie tylko swoim pracownikom, ale również poprzez podatki emerytom i całej przerośniętej sferze budżetowej. Dziś dodruk pieniędzy nie polega, jak niektórzy myślą na fizycznym ich wydrukowaniu, wystarczy, że Prezes NBP naciśnie raz "0" na klawiaturze i rząd ma o 10 mld zł więcej, może nacisnąć to "0" dwa razy i cudownie powiększy się nasz budżet o 100 mld. Fajnie, bo to wirtualne zero zostanie później płynnie przelane na konta wspomnianych emerytów i pracowników budżetówki, ale za pół roku skończy się to hiperinflacją na skalę jakiej nie można porównać nawet do tej z początku lat 90-tych. Można mi zarzucać brak empatii dla indywidualnych ofiar pandemii, ale w konsekwencji braku zrozumienia zasad funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej doprowadzimy do skali cierpienia nieporównywalnie większej. Dalej będzie to miało jeszcze tragiczniejsze konsekwencje społeczne dla Polski z powodu tego, że żyjemy w organizmie wspólnoty europejskiej, po pandemii, jeśli nastąpi kryzys gospodarczy, co dziś wbrew medialnej panice, wcale nie jest pewne, może doprowadzić do ucieczki młodych ludzi z krajów, które kryzys bardziej dotknie do silnych gospodarek, które będą chłonąć młodych, wykształconych europejczyków, co znowu w konsekwencji tylko pogłębi kryzysy w krajach, których on wystąpi. Dlatego tak ważny jest zdrowy rozsądek i może brutalna, ale racjonalna kalkulacja, nie w perspektywie tygodnia, miesiąca, ale roku i dekad. Mamy już doświadczenie emigracji zarobkowej, wyjazd zarobkowy kolejnego pokolenia Polaków z kraju wprowadzi nas w demograficzny dramat państwa.

To, że nasz premier obiecuje setki miliardów wsparcia dla gospodarki jest czczym gadaniem. Jak myślicie skąd On weźmie te pieniądze? Jak wykluczymy opcję klikania kolejnych "0" w NBP to jedynym sposobem żeby komuś coś rząd dał jest najpierw zabranie tych środków z Waszych portfeli.

Nie jest to nasza specyfika, spójrzcie dalej, choćby na Włochy, tam obiecano setki miliardów euro. Skąd? Skoro Włochy przed pandemią były już nad przepaścią bankructwa.

Piszę o tym wszystkim, żebyśmy nie spierali się kto w jakim szczególnym przypadku ma rację, tylko zechcieli spojrzeć na kraj, nasze społeczeństwo spoza własnego fotela, który kształtuje nasz punkt widzenia.

Na koniec odniosę się do zarzutów, że łatwo tak pisać kiedy pisze się o innych. Nie zmieniam zdania co do potrzeby powrotu do normalności gospodarczej nawet jeśli konsekwencją wydarzeń miałaby być moja śmierć. Ludzie przywykli do oceniania rzeczywistości przez perspektywę własnych korzyści. Kiedy rozmawiamy o zarządzaniu grupą, gminą, społeczeństwem, krajem to spojrzenie przez perspektywę rodziny jest patologią, do której nawykliśmy tak bardzo, że dla większości z nas nie jest to problemem.

Liczby w danych GISu będą rosły, momentami dramatycznie, ale musimy wrócić do normalności na tyle ile tylko to możliwe, bo nie nawołuje do organizacji koncertów na 10 000 uczestników, ale w obecnym kształcie cywilizacyjnym nie ma szans na tworzenie barier, a zamykanie granic, czy to państw narodowych, czy UE jest nieskuteczne. Wyobraźcie sobie tylko jeden przypadek, kierowcy TIRa z np. Iranu, który tam zarazi się nieświadomie wirusem, przyjeżdża do Polski, idzie wieczorem na koncert Open'era 1 lipca i w połowie miesiąca w kraju, który do tego czasu olbrzymim kosztem zgasił pandemię mamy na nowo tysiące chorych, taka sama sytuacja może być w przypadku biznesmena, który przyleci skądkolwiek. Próbuję powiedzieć, że wirus SARSCov2 będzie krążył po planecie podobnie długo, jak krążą inne wirusy, aż wszyscy którzy mamy umrzeć umrzemy, albo się uodpornimy. Problem w tym, że w świecie demokracji parlamentarnej odświeżanej co 4 lata politycy nie mają odwagi wyjść i powiedzieć tego publicznie. Zawsze będą w mniej lub bardziej irracjonalny sposób symulować przeciwdziałania pandemii. Zobaczcie śmieszność dzisiejszej sytuacji: w Świecku nie można pójść do lasu, ale we Frankfurcie nad Odrą można bez obaw mandatu z zachowaniem odstępów od innych piknikować w parku.

W Danii dzieci wracają do szkół, w Austrii otwarto sklepy, w Hiszpanii część firm wraca do funkcjonowania, otworzono biblioteki i niektóre sklepy we Włoszech, za to Francja zamknęła się do 11 maja. Którą drogą my pójdziemy? Jeśli kogoś stać lub strach w nim zwycięża nad rozsądkiem to uważam, że państwo powinno pozwolić pozostać w domu, w końcu jeśli się źle czujecie (również psychicznie) lekarz wystawi Wam zwolnienie. Nic w tym złego, nie ma powodów do potępiania strachu, ale niech strach jednych nie paraliżuje funkcjonowania innych.

Na koniec pytanie do Ministra Zdrowia: czy dziś maska Haniballa Lectera jest skuteczniejsza od szmatek, które Pan wyśmiewał w lutym w wywiadzie z Robertem Mazurkiem w RMF FM?

26 lutego br. polityk i lekarz Pan Szumowski wyśmiewał noszenie masek, a dziś nakazuje administracyjnie pod groźbą kary zasłanianie twarzy czym popadnie np. szalikami albo chustami? Pytanie do nas samych (dopiszę, że retoryczne): jak daleko można posunąć się w robieniu debili z obywateli, nawet jeśli w słusznej sprawie?

I PAMIĘTAJCIE!

Macie obowiązek noszenia od czwartku chustek na twarzy, ale mimo to dalej do lasu Wam wyjść nie wolno!

Mamy 2 dekadę XXI wieku i takie zalecenia wydał lekarz...



Commenti


bottom of page