Zastrzegam, że tekst zawiera brutalne opisy zdarzeń i nie powinien być czytany przez dzieci.
17 stycznia 1945 roku. Co to za data? To data od której nazwano ulicę w centrum miasta między Wojska Polskiego, a Piotrkowską.
Dziś ta ulica oficjalnie nazywa się Pileckiego, choć faktycznie tablice wskazywały długo 17 stycznia. To taka dziecięca złośliwość naszego Burmistrza, zgodnie z zasadą „nie bo nie i co mi zrobisz”, ale wróćmy do wydarzeń z początku 1945 roku.
To właśnie 17 stycznia do Wirkheim wjechały czołgi Armii Radzieckiej. Tak W czasie okupacji niemieckiej nazywał się Aleksandrów, miasto znalazło się na ziemiach wcielonych do III Rzeszy otrzymując najpierw nazwę Alexanderhof (1939 r.), a później Wirkheim (1943 r.). Niemcy zamknęli polskie szkoły, zdelegalizowali stowarzyszenia, zburzyli pomniki i eksmitowali większość Polaków. Co do zasady Polacy musieli opuścić miasto, pozostawali tylko Ci, którzy byli niezbędni do przymusowych prac. Byliśmy miastem granicznym, ponieważ Zgierz był już w Generalnej Guberni. Ludność żydowska trafiła do getta, z którego w 1940 część mieszkańców wywieziono do gett w Skierniewicach, Głownie, Łowiczu i Łyszkowicach. Aleksandrowskie getto został zlikwidowane w czerwcu 1942.
Nie wszyscy ogarniają, ale w III Rzeszy Polak musiał zejść z chodnika do rynsztoka kiedy mijał się z Niemcem. Polacy nie mieli żadnych praw, właściwie to nie przesadzę jeśli stwierdzę, że były one porównywalne do praw niewolników w XIX wieku w południowych stanach USA.
Taki stan rzeczy zastali na rogatkach miasta radzieccy żołnierze w styczniu 1945 roku. Kiedy tu wjeżdżali w Łodzi byli jeszcze Niemcy i musieli mieć świadomość, że przekraczają granicę III Rzeszy.
Dziś spór historyczny idzie o to czy Armia Radziecka wyzwalała tereny Rzeczypospolitej, czy była tylko kolejnym najeźdźcą. Stanowisko IPNu, a za instytutem Wojewody jest takie, że nie było to wyzwolenie.
Zgadzam się z tym stanowiskiem IPNu i nie będę się rozwodził dlaczego niech ten fragment opisu będzie moim uzasadnieniem:
,,Boże, kiedyś szłam przez naszą wioskę, a tu tak przy drodze kilku żołnierzy gwałciło kobietę. Wyobrażasz sobie! Jak zwierzęta, jak psy, nawet się nie ukryli, tylko tak przy wszystkich, tak przy drodze! Boże mój, jak człowiek może tak upodlić siebie i innych. I to nie był ten jeden przypadek. Ojciec zabronił mi w ogóle wychodzić z domu. Do dzisiaj pamiętam te ich zapite twarze, gwałcili ją i bili, a ci, co patrzyli śmiali się i wykrzykiwali coś po rosyjsku. Biedna ta kobieta, znałam ją – mieszkała niedaleko nas, miała trójkę dzieci. Po tym wszystkim nie doszła już do siebie, tydzień leżała i w końcu zmarła."
,,Kiedy weszliśmy do pierwszej chaty wiejskiej włosy podniosły się nam z przerażenia. Na podłodze leżała dziewczynka około ośmiu lat odarta z ubrania i widocznie zgwałcona zespołowo jak to zwykle robili „bojcy” Armii Czerwonej. Obydwie nogi były wyłamane w stawach biodrowych. Na łóżku leżał starszy człowiek przybity do pościeli bagnetem, a z kąta patrzyła niemo na to wszystko odarta z ubrania kobieta w wieku 30-35 lat. Obok leżała starsza kobieta ze strzaskaną głową." - fragmenty z raportów oficerów AK
Dodatkowo wiemy, że na podstawie dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 w mieście zostały utworzone miejsca odosobnienia, więzienia i ośrodki pracy przymusowej dla „hitlerowskich zbrodniarzy oraz zdrajców narodu polskiego”. Obóz pracy nr 1 Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego utworzyło właśnie w Aleksandrowie. Dzisiejszy budynek Biblioteki Publicznej był pierwszym świadkiem komunistycznych opresji. Jak UB zrobiło się za mało miejsca to przenieśli się do budynku na Południową.
Niestety radni Platformy Obywatelskiej zdecydowali, że im nazwa 17 stycznia nie przeszkadza i mimo iż mieli blisko 2 lata na zmianę nazwy ulicy od czasu wejścia ustawy dekomunizacyjnej, nie zrobili nic, a później występowali w TVLipiński i opowiadali straszne bzdury o tym, że wojewoda narzuca zmiany nazwy ulic. Pan Pierlejewski, pierwszy historyk miasta, próbował nawet tłumaczyć, że data nie ma złych konotacji i właściwie to nie zmieniono jej przez lata, bo nie widział takiej potrzeby.
Zdarzenia sprzed 2 lat precyzyjnie są opisane w tym artykule:
Sprawa miała swój finał w sądzie administracyjnym i niestety na koszt podatnika nasi geniusze w urzędzie miejskim przekonali się, ze upór nie ma sensu. Dziś już wszyscy powoli przyzwyczajają się do nowej nazwy.
Temat nie jest zakończony, bo pod Urzędem Miejskim stoi jeszcze tablica upamiętniająca bojców, którzy na 45 lat przynieśli nam „wolność i pokój”.