Śmierć nadejdzie we mgle
Jest 1:45, 27 maja 2018 roku umyłem auto, umyłem siebie i przyłożyłem głowę do poduszki, żona wcześnie rano wstaje do pracy, ale teraz mocno mnie przytuliła, niemal cały czas oglądała transmisję na żywo jaką prowadziłem z pożaru na terenie Boruty w Zgierzu. Nie mogę zasnąć, patrzę jeszcze w telefon na dyskusję pod nagraniem, ale adrenalina już opadła i odpływam.
Budzę się, mimo zasłoniętych rolet domyślam się że wzeszło już słońce, o tej porze roku wschodzi wcześnie, dużo czasu od zaśnięcia nie minęło, biegnę do toalety, wymiotuję (najciszej jak to możliwe), nie chcę obudzić żony, będzie się martwiła. Wracam i zasypiam.
***
Tomek mieszka od urodzenia w wieżowcu na Teofilowie, całe życie z okna kuchni patrzy na panoramę Aleksandrowa, postanowił, że kupi sobie tam działkę i pobuduje dom, narzeczona jest zachwycona. Wstał wcześnie, przez okno sypialni zerknął na niebo nad Łodzią, które było niemal bezchmurne, super - pomyślał, jednodniowy wypad do Uniejowa z ukochaną na pewno się uda. Wszedł do kuchni i jak zawsze zaczął parzyć kawę, po chwili dotarło do niego, że widzi domy na Romanowie i nic dalej…, , z drugiej strony ma piękną panoramę na całe centrum Łodzi, a z tej strony jest mgła… dziwne, ale kawa, którą polecił kumpel faktycznie jest super, cudowny aromat rozszedł się po mieszkaniu. Był niedzielny poranek 27 maja 2018 roku.
***
Obudził mnie telefon, patrzę Tomek, pogięło Go! Odbieram:
- "Nie ma takiej sprawy, dla której musisz mnie budzić w niedzielę rano! Powiedz mi, ze Google przestało działać to się podniosę z łóżka (śmiech)”
- "Czy u Ciebie jest taka mgła w Aleksandrowie, czy to ten dym z pożaru?"
Przez zasłonięte rolety widzę, że jest widno, wstaję, kręci mi się delikatnie w głowie, podnoszę roletę i nie dostrzegam drzewa które rośnie kilka metrów od barierek balkonu… dziwne. Wychodzę na zewnątrz, mgła jest taka, że można kroić ją nożem, po trzecim wdechu mój mózg uświadamia sobie skojarzenie zapachu z tym jakie odczuwam zimowymi wieczorami kiedy sąsiad napali pociętymi ramami okien w piecu, śmierdzi. Niezbyt mocno, ale czuć wyraźnie zapach spalenizny. Jest 9:15 zrywam dziewczyny z łóżek mówiąc spokojnie:
- Wstajemy aniołki, dzisiaj niespodzianka, jemy śniadanie, ogarniamy łóżka, pakujemy się i jedziemy do Uniejowa.
Godzinę później jesteśmy w aucie, mgła trochę rozrzedziła się, pojawiają się przebłyski słońca, jadąc Wojska Polskiego widzę całe rodziny radośnie spacerujące do i z mszy. W centrum tłumy ludzi właśnie rozpoczyna się komunia więc mnóstwo osób kręci się wokół kościoła. Długa kolejka do lodziarni, dzieci biegają beztrosko, rodzice uśmiechnięci, stanąłem na światłach, wycieraczka automatycznie zebrała wilgoć z szyby, po jej krawędzi spłynęła stróżka szaro-burej cieczy.
Gdzieś na wysokości Prawęcic nie ma już śladu po mgle, niebo jest błękitne i niemal bezchmurne, tylko w lusterkach widzę ponure ciemne tło.
27 maja 2018 roku, 7 miesięcy temu doszło do zjawiska fizycznego, po którym już władze nie mogły udawać, że wszystko jest w porządku. Przez całą noc, kolejną noc płonęło w sposób niekontrolowany składowisko odpadów komunalnych w Zgierzu. Ogólnie to były bardzo ciepłe dni, 30 stopni nie robiło już na nikim wrażenia, ale o świcie temperatura spadła, toksyczny dym z kilkudziesięciu tysięcy ton śmieci zmieszał się z wilgocią unoszącą się w powietrzu. Wszystko to opadło na teren miasta i gminy Aleksandrów. Wysoka temperatura i promienie słoneczne rozproszyły ta toksyczną chmurę dopiero przed 12:00 w południe.
Widok beztroskich dzieci z rodzicami biegającymi po ulicach miasta przypomniał tylko jedno, wydarzenia sprzed wielu lat, 1 maja po wybuchu w Czarnobylu, tylko ludzie trochę inaczej byli ubrani, nic więcej.
Dopiero po 13:00 na ulicach pojawiają się wozy OSP i nawołują mieszkańców do zamknięcia okien i niewychodzenia z domów. Po co? Dlaczego tak późno?
Dziś.
Pisząc ten tekst chcę żeby wzbudził emocje, bo ludzie to takie uspołecznione zwierzęta, które interesuje tylko „dziś”, jutro jakoś będzie, a wczoraj nie ma już znaczenia. Właściwie nikogo już nie interesuje dziś to co działo się 7 miesięcy temu. Obok mnie kolejny miesiąc leży sterta kilkuset stron dokumentów dotyczących pożaru, muszę je zeskanować, podzielone na części mają być dodatkiem do raportu tv o pożarze, który nagrałem w październiku, a który do dziś nie jest opublikowany. Dlaczego? Bo kolega jeszcze nie pociął materiału na części, ale przede wszystkim, bo nie wiem jak napisać podsumowanie… Przerwałem po pierwszym zdaniu:
„Polska jako państwo istnieje teoretycznie, jest, ale tak jakby Jej nie było. (...)”
Kiedy płonęło opisywane składowisko śmieci, część osób myślała, że płonie skład toksycznych odpadów na Borucie. Faktycznie znajduje się ono w linii prostej kilkadziesiąt metrów od miejsca pożaru. Podczas pożaru spłonęło kilkadziesiąt tysięcy ton plastiku wymieszanego z różnymi innymi śmieciami. Na składowisku odpadów po dawnej fabryce chemicznej Boruta znajduje się kilkaset tysięcy ton najbardziej toksycznych chemikaliów jakie potrafił dotąd stworzyć człowiek. Niewyobrażalna ilość beczek wypełnionych substancjami o nazwach tak skomplikowanych, że tylko wybitni chemicy mogą zrozumieć co tam jest. Składowano warstwa na warstwie tego tyle, że w końcu dół się zapełnił więc obsypano wysoki wał wokół, który wygląda niczym grobla na rzece. Nie było pomysłu co z tym zrobić to zasypano to ziemią. Może w przyszłości dzieci wymyślą sposób jak to zutylizować, tymczasem dorastają już wnuki, a pomysłu nie ma, tylko beczki coraz bardziej przeżarte rdzą puszczają kolorowe soki wypływające z deszczówką w kierunku przepływającej nieopodal Bzury.
Kilkanaście lat temu składowisko to zapaliło się, ale jakimś cudem udało się strażakom je ugasić. Kto pamięta tamte wydarzenia?
Od tego czasu kiedy ziemia wysycha, robi się bardzo gorąco i chemikalia pod cienką warstwą ziemi zaczynają się podgrzewać i mieszać dochodzi do niekontrolowanych reakcji chemicznych, zdarza się, że z ziemi wydobywa się dym, jak ze zduszonego ogniska. Przyjeżdża straż i zalewa ten fragment wodą która spływa do…
Do następnego razu kiedy licealiści, zerwą się z lekcji i niczego nieświadomi, nieopodal oczyszczalni, pomiędzy małymi drzewkami, rozpalą sobie ognisko...
(koniec części 1, zapraszam jutro na kolejną )
PS
Tomek już nie planuje kupować działki w Aleksandrowie, kupił ładny kawałek pod Pabianicami, sprzedał mieszkanie w wieżowcu na Teofilowie po tym, jak zobaczył filmik z mojego nagrania zrobionego z balkonu w niedzielny poranek.
Zagadka na dziś:
Wiesz co powstaje z mieszanki substancji znajdujących się w dymie ze spalanego plastiku w kontakcie z wodą?