top of page

Droga samobójców, Daszyńskiego w Aleksandrowie Łódzkim

O ulicy Daszyńskiego pisaliśmy już kilka razy. Nawet publikowaliśmy reportaż wykonany przez jednego z jej mieszkańców, który możesz obejrzeć tutaj: "Daszyńskiego - zapomniana ulica".

Sytuacja na ulicy Daszyńskiego jest obecnie dramatyczna i zagraża życiu jej użytkowników.

Pozornie nawierzchnia ulicy jest w dużo lepszym stanie niż choćby nawierzchnia 11 Listopada. Nawet kilkanaście dni temu dziury, które pojawiły się w nawierzchni były na prędce łatane. Mieszkańcy przedmieści i sołectw nawykłych do tunguskich kraterów w uliczkach swojego miejsca zamieszkania mogliby nie zrozumieć o co chodzi.

W czym więc leży problem? Problem jest w płynącej ulicą wodzie. Woda płynie tam ulicą niemal zawsze, no może poza upalnymi dniami, kiedy o wodzie przypominają tylko łachy piachu przez nią naniesione.

Kierowcy jadący od centrum często zwiedzeni faktem wyjeżdżania z terenu zabudowanego łamią przepisy ruchu drogowego i przyśpieszają, a mokra nawierzchnia jest niebezpieczna zawsze, o czym wielu się już przekonało. Pamiętajmy również, że jest to ulica wylotowa z miasta z dużym ruchem, bo korzystają z niej nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale również kilka sołectw.

Dramat na jezdni następuje w takie dni jak wczoraj i dziś kiedy woda z naturalnego strumyka jakim stała się jezdnia Daszyńskiego jest rozbryzgiwana przez koła pojazdów tworząc "urocze" stalagmity. Ponieważ woda wypływając w sposób naturalny z instalacji podziemnych ma na tyle wysoka temperaturę, że nie zamarza natychmiast to płynie jezdnią i dopiero rozbryzgiwana kołami aut tworzy artystyczne formy lodowe.

Niestety użytkownicy ulicy wiedzą czym grozi sytuacja ciągnąca się już od lat. Nie dalej jak kilkanaście dni temu jeden z kierowców zatrzymał się szczęśliwie w poprzek jezdni po wykonaniu kilku piruetów. Inny po olimpijskim pokazie potrójnego axla wylądował "uroczo" na dachu. Sam byłem świadkiem dziś, nim zdążyłem włączyć kamerę, jak ładny mercedes (zapewne kierowca nie był lokalsem) wpadł w to co zobaczysz na filmie ze sporą prędkością, przejechał, ale mogę się tylko domyślać jakie emocje targały kierowcą.

W dni kiedy wody jest więcej, na samym końcu ulicy, czego dziś nie uchwyciłem na filmie, powstaje poważne rozlewisko. Dokładnie na tym ostrym zakręcie, kiedy woda zamarza dochodzi do poważnych wypadków.

Czy zarządca drogi czeka na przypadki śmiertelnych zdarzeń i przyjmuje gotowość wypłaty wysokich odszkodowań z tym związanych?

Trudno mi policzyć od ilu lat burmistrz i lokalny radny obiecują, że sytuacja poprawi się po przeciągnięciu nitki kanalizacji. Brakiem kanalizacji w ulicy tłumaczy się odwlekanie od kilkunastu lat budowy odwodnienia oraz chodników.

Zobaczcie film, podczas nagrywania auto poruszało się z prędkością od 20 do 30 km/h, samą czapę lodową pokonywaliśmy w żółwim tempie, wyobraźcie sobie zachowanie auta przy 50 km/h lub więcej i zaskoczonego kierowcę naciskającego odruchowo na hamulec...

Najnowsze artykuły
Archiwum
Podążaj za nami
bottom of page