Dlaczego mordujemy dzieci?
Dzieci są w coraz gorszej kondycji. Okazało się, że we Wrocławiu 40 proc. badanych uczniów w wieku 13 lat miało problem, żeby wejść na czwarte piętro.
70 proc. z Was, rodziców, uważa, że ich dzieci odżywiają się prawidłowo, jednocześnie przyznając, że jedzą regularnie fast foody, a słodkie napoje piją codziennie.
Wymówki są proste, słyszałem je wiele razy od rodziców: "wyrośnie", albo "nie będę odmawiała dziecku jedzenia". Przyczyny są znane, nasze dzieci zbyt mało się ruszają. Nawet te, które coś tam mniej lub bardziej ambitnie ćwiczą dalej zbyt mało się ruszają. Dzieci są zawożone do szkoły i najczęściej odbierane ze szkoły, nawet jeśli mają zajęcia pozaszkolne to też są na nie zawożone i odbierane. Mieszkamy w jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie, ale zachowujemy się jakby naszym dzieciom groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Kiedy Twoje dziecko wyszło po obiedzie mówiąc, że idzie się bawić z rówieśnikami i zmierzch wywołał zaniepokojenie jego brakiem w domu?
Jakieś 2 lata temu podczas spotkania znany trener stwierdził, że dzieci dziś są większe, ale statystycznie osiągają słabsze wyniki niż ich rówieśnicy sprzed 20-30 lat. To była subiektywna opinia jednego człowieka, który na co dzień ma kontakt z elitą sportową młodzieży. Co kiedy spojrzymy na całe pokolenie?
Kilka tygodni temu wchodzę do szkoły, szkoła sportowa, przypadkiem obserwuję przez dłuższy czas zajęcia młodzieży z dwóch 3 klasy gimnazjum. Miałem kolegów w sportowej szkole, miałem kolegów trenujących lekkoatletykę, wiem jak wygląda intensywnie trenujący kulomiot. Potrafię odróżnić sprężystość ruchów w dużej masie mięśni od bezwładności fizycznej zwałów tłuszczu. Większość z tych nastolatków obu płci była otyła.
Dlaczego pozwalamy żeby nasze dzieci cierpiały? Tłumaczeń jest wiele. Uważam jednak, że najważniejszą przyczyną jest brak czasu. Brak czasu, żeby zdobyć zdrowe produkty, brak czasu żeby przygotować z nich smaczny posiłek, brak czasu żeby zainteresować się tym co robi nasze dziecko i dlaczego kolejną godzinę spędza przed monitorem. Brak czasu żeby zaobserwować, uświadomić sobie i spróbować rozwiązać problem. Łatwiej jest powiedzieć, że problem jest wydumany.
Na wyspach wprowadzono podatek od napojów wysoko słodzonych, na Węgrzech od bodaj 2 lat istnieje tzw. podatek od chipsów. Czy polityków w naszym kraju stać na taki ruch? To trudne, bo mało kogo obchodzi los Sądu Najwyższego, ale można mocno zdenerwować elektorat podwyżką ceny przekąsek. Czy ustawodawstwo może sprawić, że w kolejnym roku umrze mniej dzieci? Jak dotrzeć do świadomości rodziców, żeby nie mordowali własnych dzieci? Podziel się swoją opinią, zapraszam do dyskusji pod postem źródłowym promującym ten tekst na Facebook'u