Lubię Aleksandrów
Kiedy stanąłem przed wyzwaniem napisania kolejnego artykułu wpadłem w panikę. Koniecznie chciałem sprostać wyzwaniu, ale pomysłów na artykuł nie trzyma się w zanadrzu w kieszeni...
Startuję z czymś i kończę, piszę i kasuję; mój Boże co ja mam napisać? Szukam pomysłu, przeglądam ostatnie publikacje. Sporo o Aleksandrowie, na dobrym poziomie, trzeba jakoś sprostać. Czegoś jednak brakuje... O czym nie ma? Aha - nie ma o Rąbieniu, Rudzie Bugaj, Woli Grzymkowej. Jest, jest, jest! No to dajemy! O napływowych, o napływie...
Proces, w którym mieszkańcy dużych miast osiedlają się na terenach podmiejskich nie jest żadnym odkryciem. Wszyscy możemy przecież zaobserwować rozrastające się jak grzyby po deszczu osiedla nowych domów i to właściwie w jakimkolwiek kierunku by się z Łodzi nie udać. To nie tylko Rąbień, czy Ruda Bugaj, to też też cały szereg podłódzkich miejscowości w innych gminach. Chociażby Żabiczki, Florentynów, Ksawerów, Bukowiec i Kraszew, to cały teren Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich w okolicach Nowosolna-Stryków, to Justynów i Grotniki. Każdy chyba zna te miejscowości, osadnictwo zwłaszcza w ostatnich latach aż tu huczy, kipi. Tak, tak kipi – bo wprawdzie dla postronnego obserwatora to proces powolny i po prostu tylko dostrzegalny, to jednak z punktu widzenia samorządów, ich rozwoju, nowych możliwości jakie wiążą się ze wzrostem liczby ludności i skali problemów, jakie przynosi konieczność obsługi nowych mieszkańców – jest on znaczący. Potrzeba wychodzenia naprzeciw problemom rzeszy nowych członków społeczności, problemom związanym z koniecznością zapewnienia edukacji dzieciom, opieki zdrowotnej, rozbudowie infrastruktury etc., powoduje, że mamy do czynienia z rewolucją w rozwoju tych gmin.
Dlaczego tak się dzieje? Wzrost zamożności społeczeństwa w ostatnich poprzemianowych latach jest faktem, z którym nie można dyskutować. Wynika z tego, że coraz więcej ludzi jest w stanie podjąć decyzję o zakupie domu. I nie ma tutaj znaczenia fakt, że w większości są to inwestycje na kredyt. Dom z ogródkiem to marzenie wielu mieszczuchów. A jak dom, to oczywiście najlepiej pod miastem. Ale na tym etapie mało kto zdaje sobie sprawę z minusów, które pojawią się w przyszłości. Wymieńmy tu chociażby niedogodności związane z brakiem dostępu do elementów infrastruktury takich jak utwardzona droga, kanalizacja, wodociąg. Jednak dla wielu osób znaczącą niedogodnością okaże się kłopotliwy dojazd do pracy w centrum miasta pochłaniający mnóstwo czasu. Z resztą na marginesie dodajmy, że w ostatnich kilku latach w niektórych aglomeracjach obserwuje się odwrotny trend - mianowicie powrót części mieszkańców z przedmieść do centrów!
A i miasta centralne w końcu zrozumiały, że trzeba i można przeciwdziałać takiej tendencji. W końcu wraz z mieszkańcami uciekają im ich podatki. Może odnotowaliście na przykład jak w ubiegłym roku władze Łodzi próbowały przeznaczyć działki na Brusie pod zabudowę rezydencjonalną. Po co? Po to, żeby majętni łodzianie nie przenieśli się do ościennych gmin, ale pozostali w mieście, a około 30 procent podatku od ich dochodu pozostało w miejskiej kasie. Chciano im zaoferować nie tylko ładne działki w atrakcyjnej lokalizacji, ale przy okazji pozbawić uciążliwych dojazdów i ułatwić dostęp do wielkomiejskiej oferty w zakresie edukacji zakresie szkolnictwa wyższego, wyspecjalizowanej służby zdrowia i wszelkich innych miejskich atrakcji np. kulturalnych i rozrywkowych.
Na szczęście pod względem niedogodności opisanych powyżej sytuacja w Aleksandrowie i na terenie całej gminy nie jest aż tak zła. I chociaż jak wiemy podróż ulicą Rąbieńską i Krakowską do przyjemności nie należy, to nie jest jednak tak czasochłonna, jak z wielu innych miast naszej aglomeracji (tak tak, spróbujcie wjechać od strony Andrespola!). Musimy jednak pamiętać, że ilość samochodów wciąż wzrasta i nie wiadomo, jak sytuacja zmieni się w przyszłości. Być może jest to zresztą dobry moment do zastanowienie się nad potrzebą rozwoju komunikacji publicznej? W najbliższej przyszłości może to być właściwy kierunek rozwoju transportu, głównie z uwagi na powszechną dostępność i komfort podróżnych.
Wróćmy jednak do wcześniej wspomnianej rewolucji. Pamiętam Aleksandrów z innych czasów, z epoki przed-internetowej, przed-zglobalizowanej, trochę smutniejszej i biedniejszej. Delikatnie mówiąc czuć było atmosferę małego miasta. Na przedmieściach dużego i szarego. Wieki temu.
Dzisiaj klimat jest zupełnie inny. Przez ostatnie bez mała 30 lat nasz świat zmienił się. Zmieniał się powoli, ale ostatecznie bardzo. Jaki jest tego efekt dla nas? Dzisiaj nie ma już różnicy miasto duże, miasto małe. Dostępność do podstawowych miejskich udogodnień jest satysfakcjonująca. Ba, czasami nawet lepsza i łatwiejsza niż w wielkim mieście. Coś jest na rzeczy, skoro w ostatnim czasie kilkakrotnie i to od zupełnie różnych osób mogłem usłyszeć interesujący komentarz. Zwłaszcza ciekawie brzmiał on w ustach osób, które wydawało mi się po ich wcześniejszym nastawieniu, czuły się tu niczym na wygnaniu: „Wiesz co?, tutaj (w Aleksandrowie) da się wszystko załatwić: i do lekarza się dostałem łatwo i na badania, przedszkole jest i w urzędzie jakoś łatwiej... A czasami i łatwiej i szybciej”. Fakt - w małej miejscowości ludzie się znają, widzą się na co dzień, nie są tak anonimowi. A jeżeli tak, to są trochę życzliwsi na co dzień. Inaczej nie można, w końcu najpóźniej pojutrze trafi się na tą samą osobę ponownie, więc lepiej mieć jako takie relacje.
Nasza gmina rozwinęła się znacznie w ostatnich latach. Wszystkie gminy w Polsce rozwinęły się w w tym czasie. Stoją za tym procesy w każdej skali - i globalnej i europejskiej (fundusze UE), krajowej i lokalnej.
Nastąpił też znaczny rozwój demograficzny. Jako jedna z otaczających stolicę naszej aglomeracji gmin, Aleksandrów Łódzki jest atrakcyjnym i przyjaznym miejscem dla nowych osadników. Stałym motywem rozmów ze starszymi mieszkańcami okolic Rąbienia jest stwierdzenie – „Panie, tu wszędzie były tylko łąki!” . A teraz wszędzie stoją domy. Niech będzie ich kilkaset tutaj, dodajmy jeszcze te w Antoniewie, Woli Grzymkowej, Bełdowie, Rudzie Bugaj i praktycznie każdej podaleksandrowskiej wsi. No i oczywiście na obrzeżach samego Aleksandrowa. Wówczas okaże się, że liczba ta idzie znacząco w górę. Przemnóżmy to razy ilość domowników w każdym z nich. Ile to nam daje nowych mieszkańców – tysiąc, dwa, pięć? - trudno tą liczbę dokładnie podać, bo niestety nie wszyscy jeszcze zdążyli się na terenie naszej gminy zameldować. Ale na pewno jest to ilość na tyle duża, że stała się jednym z fundamentów rozwoju gminy.
Nie można w tym miejscu uniknąć refleksji, że historia zatoczyła koło i na tle procesów demograficznych Aleksandrów znalazł się w podobnym miejscu jak 200 lat temu. Sięgnijmy do historii miasta i przyjrzyjmy się początkom dziejów miasta. Wszyscy pamiętamy, że Aleksandrów powstał z inicjatywy Rafała Bratoszewskiego, który na początku XIX wieku, aby poprawić sytuację finansową podupadającego majątku ziemskiego, postanowił na niezagospodarowanej części swoich dóbr założyć osadę przemysłową. Szczególnie zwróćmy uwagę na część tej historii, w której pomiędzy fundatorami miast w tamtych czasach trwała walka o nowych osadników, najbardziej tych niemieckich z terenu Wielkopolski i Śląska. Bo wiedza, myśl techniczna i technologia, która przybywała wraz z nimi na te zacofane i zniszczone po wojnach napoleońskich tereny, dawała szanse na stworzenie solidnych fundamentów nowo powstającym przemysłowym miastom. Za niemieckimi wytwórcami przyszli żydowscy kupcy i polscy robotnicy. A za ludźmi, czy też razem z nimi, przyszła potrzeba stworzenia ulic, wybudowania domów, kościoła, ratusza, szkoły i wszystkiego tego co miasto musi ludziom zapewnić i zaoferować. Rozwijała się produkcja, handel, infrastruktura. Miasto żyło, rosło, praktycznie od zera.
Dzisiaj, po prawie dwustu latach historia powtarza się. Oczywiście w wydaniu dwudziestopierwszowiecznym. Różni się zatem w szczegółach, ale jej sens jest dokładnie taki sam jak wówczas. Nasza gmina , zresztą tak jak i wszystkie inne, może rozwijać się tylko wtedy, kiedy następuje wzrost ludnościowy. Kilka tysięcy osób, które tu się osiedliło wniosło swoje podatki do miejskiej kasy. Budując domy i żyjąc tutaj rozwinęło i wciąż rozwija lokalne firmy, w których się zaopatruje. Swoje dorzuca też budżet państwa, bo dodatkowym dzieciom trzeba pobudować klasy w szkołach, przychodnie muszą mieć więcej miejsca i lekarzy. Interes się nakręca, rośnie.
I my to wszystko dzisiaj widzimy. To fascynujące, że historia dzieje się na naszych oczach i że możemy w niej uczestniczyć jako obserwatorzy i jako uczestnicy. Nie wszystko być może wygląda prawidłowo, wiele rzeczy jest do poprawienia, wiele rzeczy można by zrobić lepiej. Ale to tylko przysparza ludziom dodatkowej motywacji do działania. Móc uczestniczyć w tym co się dzieje to wyzwanie, ale i przywilej, który akurat nam przypadł w udziale. I za to właśnie możemy lubić Aleksandrów.
W gminach zaznaczonych na niebiesko następuje odpływ ludności, w gminach zaznaczonych na czerwono wzrost. Wokół wszystkich dużych miast w Polsce tworzą się czerwone obwarzanki – to dowód na to jak przebiegają procesy demograficzne i że duże miasta mają problem z zapewnieniem odpowiedniej jakości życia swoim mieszkańcom. Czy jednak coś się nie zmienia w tej tendencji?
Źródło grafiki: Durchschnittliche jährliche Bevölkerungsentwicklung in den europäischen lokalen Gebietseinheiten